Zarobki dzisiaj

Podczas poszukiwania ofert pracy jedną z podstawowych kwestii, którą na początku staramy się sprawdzić jest wysokość wynagrodzenia, jaką potencjalny pracodawca będzie chciał nam zaproponować. To ile oczekujemy zależy od wielu czynników – charakteru pracy, miejsca, w którym pracujemy, sektora pracowniczego, naszego stażu pracy, umiejętności, wcześniejszego doświadczenia, dodatkowych referencji, a także np. poziomu języków, czy innych kompetencji, które wymagać będzie od nas dane stanowisko. W wielu mediach możemy co jakiś czas usłyszeć informacje o przeciętnych zarobkach Polaków – o tym na jakim poziomie kształtuje się w kraju najniższa płaca, ile wynosi średnia krajowa, czy o tym ile wynoszą płace w danych obszarach pracowniczych. Specjaliści ekonomiczni krytycznie podchodzą jednak o kierowanie się informacjami w tym stylu, gdyż jest to nierównomierne rozłożenie dochodów i zaciemnia to obraz realnych płac. Podczas gdy średnia krajowa wynosi powyżej czterech tysięcy złotych brutto, o tyle około 75% osób zarabia poniżej tej kwoty, gdyż średnią krajową winduje w górę klasa ludzi najbogatszych. W dodatku również badania nie są precyzyjne. Dane są bowiem zbierane wśród firm, które zatrudniają powyżej dziesięciu osób. Tymczasem szacuje się, że na rynku około 2/3 przedsiębiorstw to mikroprzedsiębiorstwa, które zatrudniają znacznie mniejszą liczbę osób. Dużo bardziej adekwatny staje się więc w tym przypadku tzw. współczynnik giniego, który obrazuje różnicę między najwięcej zarabiającymi, a najmniej zarabiającymi w danej społeczności. Swoją nazwę wziął od włoskiego statystyka Corrado Giniego. Charakteryzuje się tym, że jego wartość wyróżnia się w skali od 0 do 1. Im mniejsza jest liczba, która charakteryzuje daną grupę, tym lepiej to o niej świadczy i oznacza, że różnice między najbogatszymi a najbiedniejszymi są względnie małe. Inaczej współczynnik giniego nazywany jest po prostu wskaźnikiem nierówności społecznej, czy też wskaźnikiem nierównomierności w dystrybucji dochodów. W Polsce współczynnik ten stopniowo spada i przybliża Polskę do najbardziej rozwiniętych krajów Unii Europejskiej. Z niskiego współczynnika Giniego słyną kraje skandynawskie i nordyckie – Szwecja, Norwegia, Islandia czy Finlandia słyną ze społeczeństwa opartego na równości w każdym wymiarze, a także z konieczności płacenia każdej osobie płacy na takim poziomie, aby bez problemu mogła się utrzymać na całkiem przyzwoitym poziomie. W 2013 roku współczynnik giniego wynosił np. 30,7, co plasowało Polskę w pobliżu średniej unijnej. Za swoimi plecami Polska pozostawiła takie kraje jak Włochy, Cypr, Bułgaria, Łotwa, Chorwacja, Litwa, Estonia, Rumunia, Portugalia, Grecja czy Hiszpania. Z kolei przed nami plasowały się wspomniane Szwecja i Finlandia, ale także Holandia, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Słowacja, Słowenia, Czechy, Irlandia, Austria, Belgia, Dania, Węgry, Luksemburg i Malta. Co ciekawe, na pierwszym miejscu znalazła się Irlandia, następnie nasi południowi sąsiedzi – Słowacy, a na trzecim miejscu Słoweńcy, dopiero potem przedstawiciele państw zachodnich, takich jak Szwecja, Holandia, czy Irlandia. Warto zauważyć, że Słowenia jest także liderem, jeśli chodzi o najniższe różnice płacowe dotyczące płci. W badaniu z 2013 roku na drugim miejscu plasowała się w tej statystyce Malta, a na trzecim miejscu znalazła się Polska. Jednak taka statystyka wcale nie musi zadowalać. W przypadku np. Szwecji i większej nierówności w dystrybucji dochodów wynika to raczej z kwestii mentalności dotyczącej tamtejszej pracy. Zarobki w wielu sektorach Szwecji jednego członka rodziny wystarczyłoby na dobre przeżycie dla wszystkich osób. Jednak konieczność chęci pracy jest tam tak głęboko zakorzeniona, że żona dobrze prosperującego pracownika wielkiej firmy, która nie musiałaby pracować, wybierze jednak pracę, nawet z niskimi zarobkami, takimi jak sprzedawca na kasie, byleby tylko zająć swój czas. Gdyby zdecydowała się nie pracować, nie byłaby ona brana pod uwagę przy tworzeniu statystyk, a co za tym idzie, nierówności nie byłyby tak wielkie. W Polsce z kolei niskie nierówności nie są powodem do zachwytu – oznacza to bowiem, patrząc na resztę Europy, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety zarabiają mało. Trend się odwraca i jak pokazują badania – chociażby też dotyczące wskaźników nierówności nadganiamy Europę. Mimo wszystko nadal nie jesteśmy na pozycji wiodącej i wciąż duża grupa rodaków opuszcza kraj, udając się do takich krajów jak Wielka Brytania, Holandia, Dania, Szwecja, Norwegia, Niemcy, Islandia, czy Austria. W wielu z tych krajów to Polacy stanowią największą grupę mniejszościową. Niektórzy osiadają tam na stałe, mimo że początkowo nie mieli takich planów, inni z kolei planują powrót do Polski, aby zarobione pieniądze na obczyźnie móc wydawać w miejscu, gdzie jest taniej i gdzie więcej można zakupić. Jest to myślenie całkiem ekonomiczne, natomiast nawet życie w drogich krajach, takich jak Norwegia, Islandia, czy Wielka Brytania przy tamtejszych zarobkach jest często bardziej opłacalne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here